TRAWA, ODPOCZYNEK - obraz Marii Magiery

Dane podstawowe
Sygnatura: PL_1061_AGA_033_004_011
Twórca: Magiera, Maria
Zawartość: o obrazie mówi Barbara Badowska, córka Marii Magiery: "Teraz następny obraz to są dwie kobiety. Moja babcia Antonina, tak jak wspominałam mieszkała pod górami, wspominałam że w lato trzeba było zbierać futer jak to się nazywało, dla krowy. Nie było to łatwe bo do lasu nie można było ot tak sobie wejść i zbierać runo leśne, grabić liście, ściółkę, ponieważ nasze lasy należały oczywiście do zarządcy zamku w żywieckim i tutaj był normalnie gajowy który pilnował ludzi. Okoliczna ludność nie mogła tak sobie iść i pozbierać, nie wolno było nawet runa leśnego pozbierać, nie było mowy o tym żeby wycinać trawę i grabić liście. Dlaczego te liście sa tak ważne? Bo liście służyły jako ściółka do zwierząt domowych na zimę, bo tutaj się nie uprawiało zbóż tylko owiesek który był króciutki, miał słomę króciutką no i zwykle to krowa zjadła tę słomę, nie było czym ścielić. Więc ludzie radzili sobie jak mogli, grabili liście. Na przykład mój dziadek jak się pożenili na tak zwanej dolinie, czyli to był taki pod górami fragment doliny gdzie było mokradło i w tej dolinie posadził babci jawory, bo jawory mają duże liście żeby nie musiała do lasu chodzić i bukowych liści cięzkich znosić tylko jaworowe znosili i służyły za ściółkę. No a ten obraz przedstawia właśnie te czasy kiedy trzeba było pozyskiwać trawę z roczyńskiego lasu, rodzice napisali pismo do gajowego z prośbą czy mogą iść bo tam wyżej w potoku skalanym, no tak 20 minut w jedną stronę drogi, tam były prześwity i była trawa no normalnie była zalesiona, ale nie tak gęstwiną, góra. No i ludziska babcia z mamą, boso jak widać na obrazie sierpem szła i wycinała maliniaki takie drobne i tę trawę w koszach, babcia niosła wielki kosz, córka dużo mniejszy miała. I całe lato, w zasadzie to był koniec lipca i do końca sierpnia ile tej trawy mogły to znosiły i mówię przy domu to się suszyło na siano, żeby zimą krowa mogła jeść. I nie mogły sobie iść tam gdzie chciały tylko każdy z tych mieszkańców dostawał, oni na to mówili obwód 342, czyli ja to sobie tak wyobrażam, bo mi to później brat Józek tłumaczył, że las miał takie kwadraty wyznaczone żeby też drwal i leśniczy wiedział, bo nie będzie mówił: za czwartą jodłą po prawej stronie ścieżki, bo to wszędzie jest jodła i wszędzie jest ścieżka. Były pokopywane jeszcze do tej pory ja widziałam w lesie jak chodziłam, jest wkopany słupek, kiedyś to były takie kamienne słupki i wyżłobiony był numer. Więc mama miała, rodzina Walusiaków miała dwa takie obwody i oni z tego pozyskiwali, sąsiedzi mieli następne, pilnowali się nawzajem i ze swoich obwodów brali trawę, grabili i zbierali grzyby. Trzeba było pilnować się, we właściwym momencie to pismo złożyć do gajowego żeby on to zaniósł do zarządcy lasów w Żywcu no i pieczęć musieli mieć odpowiednią, pozwolenie żeby mogli wejść na ten teren i pozyskiwać runo leśne no nie było to wcale łatwe, jak widać na obrazie kobiety nie miały butów tylko boso się chodziło po tych ostrych kamieniach, no mama mówiła że nieraz im się zdarzyło nawet jak grabiły liście to się im zdarzyło że przyniosły w tej płachcie węża. Bo wąż był zwinięty w kłębuszek, one zagrabiły i włożyły, kiedyś mówi tak: babcia niesie a tu jej nad uchem wychodzi głowa węża no nie było to ciekawe, nie wiem czy to już była żmija czy jakiś inny wąż. W każdym razie to bywało niebezpieczne".
Udostępnianie
Dostępność:
Licencje: Wszelkie prawa zastrzeżone
Prawa
Licencje: Wszelkie prawa zastrzeżone
Indeksy
Indeks rzeczowy:

Copyright / Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone - Fundacja MEMO

Kreacja weboski.pl