Dane podstawowe
Sygnatura: PL_1061_AGA_033_004_001
Twórca:
Magiera, Maria
Zawartość:
Portret rodziców, czyli dwa obrazy: Antoniny i Józefa Walusiaka. Antonina z domu Gwoździewicz pochodziła z Zagórnika, natomiast Józef Walusiak urodził się w Roczynach pod górami. Jego mama tak naprawdę pochodziła z Czańca: Maria Walusiakowa, babcia z przekazu słownego wiemy pochodziła ze zubożałej szlachty, gdzieś mieszkali w Czańcu na Wołku? Nie wiem, nie znam szczegółów wiem że na pewno pochodziła z Czańca, o tym wiadomo. Pamiętam z dzieciństwa Weronikę, nie wiem jak ta kobieta się nazywała, wiem że w latach 70. z nią rozmawiałam i jak umierała to miała 98 lat i ona pamiętała doskonale moją babcię i wszyscy pod górami ją nazywali Hrabianką, czyli rzeczywiście musiało mieć to związek z pochodzeniem, skoro no okoliczni ją tak nazywali. Weronika właśnie to potwierdzała, ona dokładnie opisywała jak babcia się nosiła, jako pierwsza pod górami ubrała krótszą spódnicę, bo kobiety przedtem do kostek musiały mieć natomiast babcia Maria jako pierwsza tą krótszą spódnicę ubierała. Miała pięcioro dzieci z czego dwie córki w wieku 16, 17 lat zmarły na suchoty tak zwane: Cylcia i Anastazja miały 16 i 17 lat. Mój dziadek był najmłodszy z rodzeństwa, Józef Walusiak. Dlaczego mama namalowała portret? Ponieważ po nim tak naprawdę odziedziczyła talent artystyczny, dziadek z zawodu chcąc zarabiać na życie był cieślą, ale kiedy nie musiał pracować toporem ciężkim i ciosać drzew na domy, bo to sie kiedyś ciosało toporem ręcznie, to brał kozik i z kozikiem strugał świątki, robił przepiękny żyrandol ozdabiany ptaszkami, mama opowiadała że jeszcze w latach 50. po II wojnie światowej, ten żyrandol w domu rodzinnym był, ale tam został mój wujek no i stryjenka stwierdziła że taki żyrandol nie musi być, wyrzuciła go. Jedyna rzecz jaką mamy po dziadku artyście to jest tutaj wyeksponowana szopka wzorowana na szopkach krakowskich, ona jest w całości wystrugana kozikiem. I właśnie mama bardzo szanowała swojego ojca ponieważ oni się dobrze rozumieli, kiedy była dzieckiem mówimy o latach między I a II wojną światową to było im bardzo trudno żyć. Mama lubiła malować, rodzice nie mieli pieniędzy żeby jej kupić papier, Dziadek przynosił worek z cementu bo pracował przy budowie zapory w Porąbce, tam jest ta zapora betonowo-ziemna. No i tam był cement to on zabierał papier po cemencie, dawniej worki miały tak: wewnętrzny papier który się bezpośrednio z materiałem stykał normalny papier szary i na zewnątrz gdzie było napisane. Więc on przynosił jedną, drugą część i mała Marysia ze środka wycinała sobie kartkę i na tej kartce rysowała ołówkiem bo nie stać ich było ani na kredki ani na jakieś inne materiały piśmiennicze. No i dlatego kiedy już zaczęła malować, kiedy już poznała warsztat to namalowała portret swojego ojca Józefa, który ma sumiasty wąs, bardzo takie wnikliwe spojrzenie, był światowym człowiekiem bo pracował za granicą, chodził na tak zwane "roboty" do Czech, pracował też w Niemczech no i przynosił nowinki. Taką nowinką która przywiózl z Zagranicy było to jak budowali ten dom w którym jesteśmy – muzeum, to jest rok 1946 tuż po wojnie, więc nie budowali wychodka tak zwanego czyli ubikacji na zewnątrz domu, tylko w przedsionku wymierzył: Tu będziesz miała ubikację, nie będziecie wychodzić na pole. Więc przyniósł ten postęp techniczny do swojego domu, do domu córki. Oczywiście ten dom w którym jesteśmy to właśnie był budowany pod kierownictwem dziadka Józefa, oczywiście inni cieśle przychodzili i pomagali ale tak naprawdę to on budował ten dom. Natomiast Antonina była bardzo skromną kobietą, była gospodynią domową, umiała czytać i pisać ale w zasadzie tylko zajmowała się gospodą. Biednie żyli, pod górami mieli półtora morga pola czyli mieli krowę, ale żeby krowę utrzymać to trzeba było chodzić do lasu całe lato, znosić trawę, suszyć na siano żeby krowa miała co jeść no a w ciągu roku to wiadomo latem się krowa cały czas pasła na miedzach, wygonach tak zwanych, w nieużytkach, każda trawka była wyskubana przez krowę, zresztą nie tylko rodzina Walusiaków tak żyła ale w sąsiedztwie Wiedyski, Sordylowie, Mikluszki, no pod górami mieszkały te rodziny no i po prostu musieli się utrzymać z tego kawałka ziemi. Mówimy o czasach przedwojennych, przed II wojną światową. Mama miała dwoje rodzeństwa, mama była najmłodsza, miała starszą siostrę Rózię, Rozalie i Stefana brata. Wszyscy troje oczywiście skończyli 7 klas szkoły podstawowej bo to były czasy przedwojenne, mama chciała się uczyć, iść do szkoły plastycznej niestety rodzice powiedzieli tak: Z malowania nikt nie wyżył, dziecko ty musisz wyjść za mąż, mieć chłopa żeby utrzymał ciebie i twoją rodzinę. Potem wybuchła wojna i jej losy potoczyły się w zupełnie innym kierunku, mianowicie też nie miała czasu na to żeby się uczyć i wychowała nas sześcioro oczywiście i dopiero jak została wdową to zaczęła malować i w podzięce swoim rodzicom za to że dali jej talent to namalowała te portrety.
Udostępnianie
Dostępność:
Licencje:
Wszelkie prawa zastrzeżone
Prawa
Licencje:
Wszelkie prawa zastrzeżone